12 marca 2014

#Chapter 1 "Co oni tu robią?"

~Perspektywa Laury~

Przebywałam na plaży z Vanessą. Grałyśmy w siatkówkę. Było bardzo gorąco, więc postanowiłam ochłodzić się w wodzie. Morze, nad którym się znajdowałyśmy, zdecydowanie należało do tych najbardziej błękitnych i najmniej zanieczyszczonych. Weszłam do zimnej cieczy. Szłam dalej, mimo oporu. Powoli przestawałam czuć kamyki pod nogami, zupełnie zapomnając o tym, że robiło się coraz głębiej.
Nagle zaczęłam się topić ze względu na to, że wcześniej z moją siostrą zjadłyśmy po jednej gałce lodów i właśnie dostałam kolkę. Moim ciałem zawładnęła panika. Machałam rękami na wszystko możliwe strony. Niestety, po dłuższej chwili ledwo mogłam wydusić z siebie słowo "Pomocy". Kiedy spodziewałam się najgorszego, Van zauważyła mnie i szybko pobiegła po ratowników. Później już była tylko ciemność...

~Ross~

Siedziałem na piasku przy małej budce z lemoniadą. Moje rodzeństwo poszło się przejść po plaży. W pewnym momencie usłyszałem pisk jakiejś dziewczyny. Podbiegłem bliżej. Przerażona rozmawiała z ratownikami.
Po chwili zauważyłem w oddali powoli opadające ręce. Widocznie ktoś się topił. Wystraszony wbiegłem do wody i zacząłem pływać, poszukując utopionego człowieka. Nie martwiłem się reakcją ratowników. Sam w młodości chciałem mieć taki zawód. Wszystko szło jak po maśle. Moim oczom ukazała się brunetka, która leżała na dnie morza. Podniosłem ją, objąłem swoją szyję jej ręką i złapałem dziewczynę w talii. Wypłynęliśmy na powierzchnię. Jak opętany łapałem powietrze. Próbowałem jak najszybciej dopłynąć do brzegu, choć na początku nie szło mi to za dobrze. Gdy byliśmy już na żółtym piasku, położyłem ją na nim i udzieliłem pierwszej pomocy.
Nagle zauważyłem, że nieznajoma zaczęła oddychać. Spora grupa ludzi zebrała się wokół nas. Brunetka otworzyła oczy, po czym podniosła głowę, a łokciami oparła się o grunt. Uśmiechnąłem się, a inni zaczęli klaskać w dłonie.

~Laura~

Nie wiedziałam, co się stało. Przede mną klęczał jakiś blondyn, a nieznani mi ludzie zaczęli bić brawo i gwizdać.
- Cześć, jak masz na imię? - zapytał przyjaźnie brązowooki.
- Cześć? Co tu się stało? - domagałam się odpowiedzi.
- Uratowałem ci życie, nie pamiętasz? W wodzie się topiłaś! - zaśmiał się.
- Wybacz, ale nie pamiętam - mruknęłam pod nosem. - Jestem Laura, a ty to kto?
- Ross, miło cię poznać. Przejdziemy się po plaży, ślicznotko? - spytał i wysłał mi znaczące spojrzenie.
- Nie, dziękuję - odmówiłam, po czym wstałam z piasku i ruszyłam w stronę Van.
- Tu jesteś! Martwiłam się o ciebie! Więcej mi tego nie rób! - krzyczała moja siostra. - Tak poza tym... był problem z ratownikami, ale widzę, że sama znalazłaś sobie bohatera - dodała prędko z wrednym uśmieszkiem.
- Ależ oczywiście... - warknęłam sarkastycznie. - Niby on? - odwróciłam się i pokazałam palcem na blondyna, który niedawno wyciągnął mnie z morza.
- Tak, o niego chodzi! - podskoczyła z radości. - Jak ma na imię?
- Ross - uśmiechnęłam się. - Ale to nie jest mój wybranek, Van - spojrzałam na nią ironicznie.
- Wracamy do domu? - zesmutniała.
- Nie chcesz, to nie musisz... - odpowiedziałam. - Ja wracam.
- Jak wolisz! - szturchnęła mnie ramieniem i poszła dalej.
Przewróciłam oczami. Odwróciłam się w drugą stronę. Szłam w stronę mojego kochanego domku, który był niedaleko plaży. Rodzice gdzieś wyjechali na najbliższe dni i nie zapowiadało się, że wrócą zbyt szybko, więc miałyśmy z Van mieszkanie tylko dla siebie. Ze zdziwieniem wpatrywałam w ulicznych reporterów, którzy zaczęli gromadzić się w sporych ilościach.
W pewnym momencie jeden z nich zaczepił mnie i spytał:
- Widziałaś może dzisiaj zespół R5? Jeśli tak, to gdzie i kiedy?
- Co to za zespół? - uniosłam pytająco jedną brew.
- W skład zespołu wchodzi Riker, Rydel, Ross i Rocky Lynchowie oraz Elington Ratliff. Już kojarzysz? - dopytywał się.
- Proszę zaczekać... - przerwałam mu. - Ross? Ross Lynch?
- Tak, tak, zgadza się. Widziałaś go? - rzucił kolejnym pytaniem.
- J-ja... - jąkałam się. - N-niestety, nie... - skłamałam.
- Szkoda, ale dziękuję za rozmowę! - pomachał mi na pożegnanie, po czym odszedł.
Ja również ruszyłam w dalszą drogę. Nie chciałam im zdradzać położenia tego blondyna. W końcu wydawał się być całkiem miłym chłopakiem, który... swoją wypowiedzią udowodnił, iż nie ma za grosz rozsądku.
Odpędziłam od siebie natrętne myśli, zbliżając się do drzwi budynku. Ostrożnie je otworzyłam, by następnie znów je zamknąć, po czym pobiegłam do mojego pokoju. Rzuciłam się leniwie na łóżko w taki oto sposób:


Od razu wzięłam do rąk moją ulubioną książkę i zaczęłam czytać kolejny rozdział. Od zawsze uwielbiałam romansidła, a to wyjątkowo przypadło mi do gustu. Leżałam tak przez dłuższy czas.

~Vanessa~

Gdy Laury nie było widać na horyzoncie, wzięłam się w garść i porozmawiałam z tym blondynem. Sporo się o nim dowiedziałam. Okazało się, że mojej siostrze trafił się naprawdę niezły chłopak. Nie pozwolę jej tego zmarnować! Do tego gra w zespole R5 i ma dwóch braci, siostrę oraz oddanego przyjaciela.
Nagle podeszła do nas wcześniej wspomniana ekipa.
- Jestem Rydel - uśmiechnęła się jedyna blondynka. - A to jest Rocky, Ratliff i Riker, a Rossa już pewnie poznałaś - pokazała palcem na każdego po kolei.
- Miło was poznać - podałam wszystkim swoją dłoń. - Nazywam się Vanessa. W sumie to nie uwierzyłam, że jesteście tak sławnym zespołem. To dlatego na ulicach są tłumy reporterów?
- Bardzo możliwe - zaśmiali się.
- Może chcecie u nas zjeść obiad? - zapytałam.
- A co podaje, szef kuchni? - Riker zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem, od którego intensywności prawie ugięły się pode mną kolana.
- Lau coś na pewno gotuje - lekko się zarumieniłam.
- Możemy pójść, a to daleko? - spytał Rocky.
- Nie, nie - zachichotałam. - Chodźcie!
Po tych słowach ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania. Wciąż szłam obok uroczych blondynów, a za nami reszta nowych znajomych kroczyła powoli by nie nadepnąć na czyjąś piętę. Jak ninja przeszliśmy obok denerwujących paparazzi. Drzwi były zamknięte na klucz. Prędko je otworzyłam i wszyscy weszli do środka. Poczułam zapach... kurczaka! W kuchni krzątała się moja kochana siostra niczym kura domowa.
- Gdzie ty się włóczyłaś?! - krzyknęła mocno poddenerwowana. - Obiad już prawie gotowy! Zaraz wszystko wystygnie!
- Byłam z nimi - mruknęłam.
Wtem całe R5 wychyliło się zza rogu z szerokimi uśmiechami na twarzach. Lau aż otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Co oni tu robią? - spytała, rzucając mi karcące spojrzenie.
- Zaprosiłam ich - wzruszyłam ramionami.
- Pogięło cię? - warknęła cicho, jednak nie uszło to uwadze zespołu. - Znaczy... - lekko się zmieszała, domyślając się zapewne, że obecni goście ją jednak usłyszeli.
- Nie? - oparłam się o blat, próbując pokazać jej swoją nieustępliwość. - Dlaczego nie mogą zjeść z nami obiadu?
- Jak już są, to niech zostaną - westchnęła zrezygnowana, po czym skinęła głową na znak zgody.
- Hura! - krzyknęli wszyscy za nami i zaczęli dziwacznie tańczyć. Wszyscy, oprócz Rydel, która jedynie patrzyła z dezaprobatą na swoich przyjaciół.
- Siadajcie przy stole... - zachęciłam ich.
Wysłuchali mnie i zrobili, co kazałam. Jak roboty, które słuchają swego przywódcy. Lau podała każdemu talerz, a na środku stołu ustawiła wielkie naczynie z upieczonym kurczakiem. Tylko Rydel wydawała się być taka niemrawa. Usiadłam obok niej i spytałam:
- Nie smakuje ci? Przecież go jeszcze nie ruszyłaś.
- Jestem.... - zaczęła i zrobiła smutną minę. - Widzisz, ja jestem wegetarianką i nie jem mięsa.
- Przepraszam, nie wiedziałam - powiedziałam, próbując się wybronić. - Chciałabyś może samą sałatkę? Mamy jeszcze trochę w lodówce...
- Jeśli macie, to z chęcią spróbuję - uśmiechnęła się niepewnie.
Pobiegłam szybko do kuchni, wyjęłam sałatkę z lodówki i zaniosłam ją blondynce. Ona jedynie podziękowała mi skinieniem głowy i nałożyła sobie trochę na talerz. Wszyscy już siedzieli i jedli, co mieli podane. Lau była w złym humorze, zwłaszcza, gdy pozostało jej wyłącznie miejsce obok Rossa. Dzięki temu później mogłam sobie z niej odrobinę pożartować.

~Laura~

Nie miałam jakoś ochoty na tego kurczaka. Skupiłam się wyłącznie na swoim przemyśleniach. Van nie rozumiała, że ja nie miałam zamiaru zawiązywać nowych przyjaźni, a tym bardziej z nimi. Wystarczyła mi obecna sytuacja. Nie chciałam nic zmieniać.
Wstałam od stołu i wbiegłam po schodach na górę. Usiadłam na łóżku. Przez krótką chwilę, naprawdę krótką, byłam zupełnie sama. Nagle do pokoju wszedł Ross.
- Coś się stało? - spytał zdenerwowany. - Przepraszamy za Ratliffa, ale on już tak ma - dodał niespokojnie.
- Nie o to chodzi, po prostu daj mi spokój - próbowałam go jakoś wyrzucić za pomocą słów.
- Mi możesz wszystko powiedzieć - uśmiechnął się pokrzepiająco, po czym usiadł obok mnie objął ręką moje ramię.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i zrzuciłam jego dłoń.
- Wszystko z tobą w porządku? Może masz jakieś głębsze problemy? - przypatrywał mi się.
- Nie - mruknęłam. - Zrobisz mi przysługę, jeśli wyjdziesz.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Nie jesteś u siebie, więc nie masz prawa się rządzić - odsunęłam się od niego na kilkanaście centymetrów. - Chcę pobyć sama. Czy mógłbyś wyjść i więcej się do mnie nie zbliżać? - wytłumaczyłam drżącym głosem.
Blondyn tylko wzruszył ramionami, po czym wyszedł z pokoju. Od razu za nim weszła Rydel, która nie wcale nie wyglądała na szczęśliwą. Złapałam się za głowę. Czy ci ludzie nie rozumieją, że chcę pozostać w samotności?!
- Słyszałam waszą rozmowę. Nie przepadasz za nim, prawda? - zapytała niepewnie.
Jej monolog raczej miał być długi, więc postanowiłam od razu się wyłączyć, jednak coś wewnątrz nie pozwalało mi w pełni przestać jej słuchać.
- Wybacz nam, że tak bez uprzedzenia weszliśmy do waszego mieszkania - kontynuowała. - Właściwie to zaprosiła nas Vanessa, ale bez konsultacji z tobą. Jest mi bardzo przykro. Jeśli tylko chcesz, to ich wyprowadzę. Czasem naprawdę potrafią dopiec, chociaż dziś zachowywali się w miarę grzecznie. Jedynie powiedz mi, dlaczego nie lubisz mojego brata, skoro go jeszcze nie poznałaś?
Zamilkłam. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Było mi naprawdę głupio. Przecież oni nawet nie zrobili nic złego. Wszystkie skumulowane w sobie emocje wyrzuciłam w twarz temu biednemu Lynchowi, a on... tylko chciał porozmawiać. Dlaczego nie potrafię okiełznać mojego trudnego charakteru? Niewielkie łzy zgromadziły się na moich powiekach, by za chwilę z wolna spłynąć po moich policzkach.
- Nic już nie mów - wydusiłam. - To moja wina... - zakrztusiłam się własną śliną.
- Cóż, jeśli masz już kogoś przepraszać, to nie mnie... - złapała delikatnie moją dłoń. - Tylko mojego brata.
- Oczywiście - mruknęłam cicho. - Ale... nie teraz.
Oddychałam głęboko. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze...
- Spokojnie - uśmiechnęła się już któryś raz. - Jeszcze znajdziesz odpowiednią chwilę. My już pójdziemy. Nie będziemy wam przeszkadzać. Może zobaczymy się dzisiaj wieczorem na plaży? Podobno ma być mega impreza...
- Dobrze - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem, bo na żaden inny nie miałam już siły. - Dziękuję - dodałam szybko i przytuliłam dwudziestolatkę.
- Nie ma za co. To cześć! - wstała, pomachała mi i wyszła z pokoju.
Po kilku minutach usłyszałam trzask głównych drzwi. Do mojego pokoju zaglądnęła Van. Oparła się o futrynę. Nastała niezręczna cisza. Próbowałam coś powiedzieć, ale ona tylko pokiwała głową z niezadowolenia. Czy ona jest moją matką, żeby karcić moje zachowanie? Niestety, ma rację... Zawaliłam na całej linii. Właśnie obrałam sobie nowy cel - wszystko naprawić.

~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest rozdział! To dopiero początek. 
Czekam na wasze komentarze + życzę miłego dnia :) !!!

4 komentarze = next

Sylwia :*

7 marca 2014

#Prologue

Miami to miejsce niezwykłe. Właśnie w nim mieszka niejaka Laura. Większość czasu spędza ze swoją starszą siostrą. Nie przepada za flirtami, a miłość jest jej obojętna. Jednak gdy nadchodzą wakacje, a z nimi pewien blondyn jej życie zaczyna się zmieniać. Czy wreszcie dowie się co to tak naprawdę miłość? Czy konkurencja jej przeszkodzi? Emily, była dziewczyna osiemnastolatka, nie da za wygraną. Chce zrobić wszystko, nawet zniszczyć brunetkę, tylko po to by zaspokoić swoje pragnienie i odzyskać własnego chłopaka. Czy Laura wytrzyma to napięcie? Czy ta historia będzie miała Happy End?

Dowiesz się, czytając moje opowiadanie :)
Serdecznie zapraszam!

2 komentarze = rozdział 1

Sylwia :*

5 marca 2014

Witam.

Jestem Sylwia i zamierzam tutaj pisać opowiadanie: Raura Story. Blog jest wciąż robiony, więc...jedynie co mogę dodać to zapraszam do obserwowania go i czytania niedługo pojawiających się rozdziałów :)

Pozdrawiam,
Sylwia. xx