12 marca 2015

#Information 4

Pewnie niektórzy oczekiwali tutaj rozdziału, lecz nie... to ZNÓW nie on. Tylko jakaś 'informacja', która zazwyczaj jest przez was pomijana. Jednak sądzę, że tym razem nawet wczytacie się w szczegóły. Przejdę jednak do rzeczy. Już od kilku miesięcy doskwiera mnie brak weny i... kompletnie nie mam pomysłu na kolejne rozdziały. Do tego dochodzą nawalone w tygodniu kartkówki i sprawdziany. Chciałabym pisać tego bloga dalej, z uśmiechem na ustach, ale to zbyt piękne by mogło być prawdziwe. Mimo to... walczę. Nie poddaję się. Próbuję coś stworzyć, chociaż mi nie wychodzi. Niestety muszę sobie zrobić przerwę. Odetchnąć. Dlatego bowiem zawieszam bloga na czas nieokreślony. Nie miejcie mi tego za złe. Mam tysiące pomysłów na różne opowiadania, lecz gdy coś zacznę to nie potrafię skończyć. Mam nadzieję, że całe moje starania nie skończą się na zamknięciu <czyt. usunięciu> bloga. Postaram się przez ten czas napisać więcej rozdziałów, a później je tutaj opublikuję. Oczywiście w jakiś określonych odstępach czasowych, ale póki co to nawet o tym nie myślę. Staram się skupić na moim prywatnym życiu, jednak nie chcę was jeszcze opuszczać. Mój blog ma, dzięki wam, już ponad 1300 wyświetleń! To według mnie dużo jak na 5 rozdziałów, dlatego nie mam zamiaru od tak zakończyć bloga. Mam taką malutką nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. To była dla mnie trudna decyzja, ale już wybrałam. Wybaczcie mi, jeśli nie spełniłam waszych oczekiwań względem bloga. Obiecuję, że się poprawię. A na razie muszę się z wami pożegnać...


Do zobaczenia!
Sylwia. xo

27 stycznia 2015

#Information 3

Znów muszę was przeprosić. To nie rozdział. Już od miesiąca zwlekam z jego napisaniem i po prostu nie potrafię. Wena mnie doszczętnie opuściła, ale postaram się coś dodać, może jeszcze w styczniu? Chciałabym znaleźć jakąś inspirację, ale... nie wiem, co mogłoby nią być. Jednak nie martwcie się - nie zamykam bloga. Póki co staram się pisać ten 6 rozdział... Mimo że słabo mi to wychodzi. Nath, zaproponowałaś mi pomoc, więc chciałabym się jakoś z tobą skontaktować. Prawdopodobnie masz moje GG, ale gdybyś jednak go nie miała to mogę ci je w jakiś inny sposób przekazać. W sumie to każda pomoc może się przydać. Na pewno skorzystam z każdej 'wyciągniętej ręki'. A mówiąc też o dobrych rzeczach to... Dziękuję za ponad 1200 wyświetleń! To dla mnie coś niesamowitego. Pewnie was to dziwi, że liczy się dla mnie każdy wyświetlenie, obserwator bądź komentarz, ale to naprawdę dodaje weny. Gdyby nie wy... na pewno zamknęłabym już tego bloga dawno temu, nie rozwinął by się. Chcę go pisać dla was, więc jedynie wy możecie mnie do tego zachęcać nawet krótkim zdaniem "Czekam na next" lub "Czekam na nn". To też dla mnie wiele znaczy. A te dłuuuugie komentarze? Szok. Kiedy je czytam to zawsze się wzruszam. Nie wiem czemu. Tak po prostu. Dziękuję wam, jednak nie tylko za to, że zaglądacie na ten jakże ubogi w rozdziały blog, że czekacie na kolejny rozdział, który pojawia się dopiero po miesiącu, ale przede wszystkim za to, że jesteście i na swój sposób mnie wspieracie. Dziękuję wam za wszystko. Bo, jak już mówiłam, gdyby nie wy... Wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. ♥


Pozdrawiam, 
Sylwia. xo

11 grudnia 2014

#Chapter 5 "A co szef kuchni poleca?"

Dedykacja dla: Maranek

~Ross~

Brunetka trochę się przeraziła moim widokiem, a właściwie nie moim tylko przyrządów do sprzątania. Usłyszałem jej cichy jęk. Wyszczerzyłem się, a dziewczyna jedynie przewróciła oczami.
- Na co czekasz? - spojrzałem pytająco na Marano. - W końcu od czegoś tu jesteś, prawda? - zadrwiłem.
Jednak ona stała i patrzyła w przestrzeń, nie przejmując się mną.
- Po prostu mnie olała! - pomyślałem.
Podałem jej do ręki zmiotkę. Spojrzała na mnie wrogo, co - musiałem przyznać - lekko mnie przestraszyło, jednak starałem się zachować swój unikalny uśmiech na twarzy.
- Ja tu jestem gościem, głupku! - krzyknęła. - Sprzątaj sobie sam!
Rzuciła we mnie przedmiotem, który przed chwilą trzymała, po czym wyszła z pomieszczenia. Na szczęście nie trafiła. Z moich ust wydobyło się głośne westchnienie. Rozglądnąłem się po pokoju. Wszędzie leżały białe piórka, które trochę przypominały puch śnieżny. Leniwie wziąłem się do roboty, zapominając o zdenerwowaniu brunetki.

~Laura~

Wybiegłam z sypialni z nadzieją, że Lynch za mną nie pobiegnie. Odwróciłam się pospiesznie i wróciłam do poprzedniej pozycji. Moje oczekiwania spełniły się - został w pokoju i sprzątał, tak jak mu powiedziałam. Zwolniłam kroku. Przeszłam przez cały salon i natrafiłam na kuchnię. Wywnioskowałam to po zapaleniu światła. W oczy rzuciła mi się lśniąca kratkowana biało-żółta podłoga. Później mój wzrok przeszedł na meble kuchenne. Zauważyłam, że wszystko było w kolorze czarnego węgla. Szafki, piekarnik, lodówka, zlew, gaz... Wszystko czarne jak noc. Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu sprzętów kuchennych. Byłam głodna jak diabli. Otworzyłam pospiesznie lodówkę. Przejechałam wzrokiem po półkach, próbując znaleźć coś smacznego.
Nagle przed moimi oczami ktoś zatrzasnął drzwiczki. Podskoczyłam z przerażenia. Zobaczyłam blondyna, opierającego się o lodówkę z uniesioną jedną brwią.
- Co ty robisz? - spytał, patrząc na mnie w dziwny sposób.
- Kolację? - odpowiedziałam niepewnie. - O ile wiesz, co to jest - zadrwiłam z niego.
- Na co masz ochotę? - uśmiechnął się z politowaniem.
- A co szef kuchni poleca? - zapytałam, opierając się o blat.
- Co powiesz na naleśniki? - odpowiedział pytaniem, po czym przysunął się trochę bliżej. - Robię najlepsze w całym mieście - szepnął, szczerząc się jeszcze bardziej.
- Zaraz się przekonamy - mruknęłam, a następnie otworzyłam ponownie lodówkę i wyjęłam z niej składniki potrzebne do zrobienia tego dania.
Chłopak, próbując się prawdopodobnie wykazać, wyciągnął z szafek sprzęt kuchenny i włączył gaz. Skąd on tu ma prąd? To nielogiczne! A jednak prawdziwe...

~~

Piętnaście minut później wszystko już było gotowe. Zrobiliśmy z Rossem cały stosik naleśników. Lynch naprawdę się na tym znał. Widać... bardzo lubił naleśniki. Podczas gdy blondyn rozmyślał, wyjęłam z zamrażarki owoce i ozdobiłam nimi nasze naleśniki. Nasze naleśniki... Dziwnie to brzmi. Wyglądało to tak:


W końcu Ross się otrząsnął i zaniósł talerze do jadalni. Zgasiłam światło w kuchni, po czym ruszyłam za osiemnastolatkiem. Jadalnia nie wyróżniała się z tego domu. Na podłodze były położone panele, a na ścianie zawieszone zostały kinkiety. Na środku pokoju stał ogromny drewniany stół, a wokół niego były ustawione cztery krzesła. Ale trzeba przyznać, że stół ma naprawdę ogromny... Usiadłam na jednym z krzeseł i wzięłam do ręki talerz by następnie nałożyć sobie naleśniczka.
~~~~~~~~~~~~~~
No witam was, moje ziomeczki :3 Powróciłam z 5 rozdziałem! Jak wam się podoba? Może trochę nudny, ale jest, prawda? Jakoś nie jest według mnie najlepszy... A w co o nim sądzicie? Najbardziej podoba mi się to zdjęcie naleśników. Dobrałam je sama i myślę, że sama bym chciała takie zjeść na miejscu Lau ♥

A tak z innej beczki... MAM JUŻ PRAWIE 1000 WYŚWIETLEŃ NA BLOGU! Jacie... dziękuję wam z całego serducha! Nigdy się lepiej nie czułam... Tutaj zaledwie 5 rozdziałów, a tyle wyświetleń... Wow *.* Chyba nareszcie mogę być z siebie dumna :) Również chcę podziękować wszystkim, którzy komentują, bo to naprawdę dodaje weny. Pod ostatnim postem było 9 komentarzy :o Opadła mi szczena jak to zobaczyłam xD Nie wiedziałam, że mój blog tak szybko się będzie rozwijał... Już się boję, co będzie w 20, 30, 40, 50 rozdziale :D

 No i jeszcze jedno... Możecie mnie znaleźć na spisie opowiadań KATALOGOWO. Serdecznie zapraszam do kategorii "Obyczajowe" ^^

Cóż więc mogę dodać? Do zobaczenia w następnym rozdzialiku :*

Sylwia. xoxo