23 lipca 2014

#Chapter 3 "Nie każdego tam zabieram"

Nie wierzę, że to zrobiła... Nie powinna mnie ignorować w takiej sytuacji! Ja zaraz wyjdę z siebie! Nie ze mną takie gierki, siostrzyczko!
- Van! Wcale nie pomagasz! - odwróciłam ją z powrotem. - Co mam zrobić? - wyjąkałam smutno.
- Złap, zabił i poćwiartuj - zadrwiła.
Oj, chciałabym tak zrobić. Jaka to byłaby ulga dla mojej duszy i sumienia. Chociaż nie... Sumienie dręczyłoby mnie jeszcze bardziej, więc ta opcja na pewno odpada...
- Masz jakiś lepszy pomysł? - zapytałam.
- Po prostu go znajdź i wyjaśnij, co tak naprawdę się stało. Może nie masz wyrobionej kondycji? - cicho się zaśmiała.
- To raczej nie to. Przecież wiesz, że sporo biegam. Poza tym skąd masz pewność, że to zadziała? - dopytywałam się dość nieśmiało.
Niestety moją uwagę przykuł pewien blondyn, który stał nieopodal i rozmawiał ze swoim bratem. Musiałam wcielić swój plan w życie. Należało mu się odpłacić.
- Nie odpowiadaj - dodałam prędko, kierując swoje słowa do Vanessy.
Oddaliłam się od siostry i ruszyłam w stronę Lyncha. Szarpnęłam go za kołnierz skórzanej kurtki. Nie potrafiłam opisać jego wyrazu twarzy. Mógł to być strach, zdziwienie, zakłopotanie, smutek, poczucie winy, a nawet ból. A może wszystko w jednym?
- Marano? - ocknęłam się pod wpływem głosu chłopaka.
- Musimy pogadać - mruknęłam. - I to już!
- No mów - odparł.
Riker poszedł w głąb tłumu. Widocznie postanowił nas zostawić. Wspaniale...
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - spytałam spokojnie.
- Nie przypominam sobie, abym gdzieś cię zostawił - zaprzeczył.
- Zostawiłeś mnie na jakimś pustkowiu! - warknęłam. - Jakbyś rozpłynął się w powietrzu... - szepnęłam ciszej.
- Pustkowiu? - zdziwił się. - Co nazywasz pustkowiem?
- Plażę bez ani jednej żywej duszy! - wrzasnęłam. - Bo niby co innego może być pustkowiem?!
- Dobra - westchnął. - Daj mi wytłumaczyć.
- Właśnie na to czekam - odparłam naprawdę wściekła.
- Myślałem, że za mną biegłaś. Kilka razy nawet się obróciłem i wciąż miałem cię na oku. Chciałem ci coś pokazać... Jednak później już cię zgubiłem. Zawróciłem, ale ciebie nigdzie nie było. Postanowiłem zapytać się najpierw mojego brata czy cię widział, a potem twojej siostry, ale jak widać ty pierwsza mnie znalazłaś... - wyjaśnił, ostrożnie dobierając każde słowo.
- Jak mogłeś mnie nie znaleźć?! - krzyknęłam. - Darłam się, żebyś zaczekał!
Po moich policzkach zaczęły lecieć niewielkie łzy, które z czasem powiększyły się. Do tego zaczęła mnie boleć głowa i nie miała zamiaru przestać. Nie mogłam poukładać myśli.
- Byłem skupiony tylko na jednym celu, czyli dojściu do jeszcze bardziej pięknego miejsca. Poza tym przeszkadzał mi szum morza. Wybacz, że cię nie usłyszałem... - tłumaczył dalej.
W końcu go puściłam. Dlaczego właściwie za nim biegłam? Dokąd chciał mnie zabrać? Pragnęłam teraz gdzieś się schować, uciec od tych wydarzeń albo cofnąć czas i wszystko naprawić. Rozglądnęłam się dookoła. Wszyscy imprezowicze widzieli tę całą "scenkę". Gorzej już chyba być nie mogło... Ross ciągle mi się przyglądał. Ból głowy na szczęście minął. Niestety, jak na złość, zaczął padać deszcz. W głowie kłębiła mi się masa myśli, jednak tylko jedno pytanie nie dawało mi spokoju.
- Gdzie chciałeś mnie zabrać? - powiedziałam przyjaźnie.
- Nad zatokę, gdzie mam "swoje małe miejsce na świecie". Nie każdego tam zabieram. Nie mógłbym pominąć także pięknych widoków, które przyciągają niejedno oko, ale kto mi uwierzy na słowo. To trzeba zobaczyć... - lekko się uśmiechnął.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nastała niezręczna cisza. Głupio wyszło. Nie jestem z siebie dumna. Mam wyrzuty sumienia po tej całej awanturze.
- Przepraszam - szepnęłam, ocierając zaschnięte już łzy.
Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i ruszyłam w stronę zachodu słońca. Usłyszałam krzyk, który wydał mi się znajomy:
- Zaczekaj!
Ross pobiegł za mną, a następnie zrównał ze mną krok. Nie patrzyłam w jego kierunku. Miałam dość kolejnych przeprosin. Nie miał przecież za co przepraszać. Już zrobił swoje. To ja nawaliłam.
- Wynagrodzę ci to! Zabieram cię nad moją zatokę! - powiedział nagle.
Stanęłam jak wryta. Miałabym gdzieś z nim iść po tym całym biegu? Wolne żarty...
- Gdzie to jest? - uniosłam jedną brew.
- To niespodzianka - odparł. - No proszę, zgódź się.
- Dobrze, niech ci będzie - westchnęłam.
Spojrzałam na zachodzące słońce. Uwielbiam tą czerwień. Jest w niej coś magicznego, czego nie potrafię opisać. Nadal mocno padało, przez co byłam cała mokra.
Kolejny raz usłyszałam ten sam głos:
- Idziesz?
Zauważyłam, że blondyn był kilka metrów ode mnie. Raz kozie śmierć...
- Idę! - krzyknęłam, po czym podbiegłam do niego.
Droga nie była krótka, ale udało nam się przemilczeć przez ten czas, gdy szliśmy. Blisko brzegu słyszałam jedynie głośny szum morza, dlatego rozpoczęcie rozmowy wiązało się z cudem. Zapadła ciemność. Ledwo widziałam swoje dłonie. Trochę kręciło mi się w głowie, ale nie zwracałam na to uwagi. Lynch wziął mnie pod ramię i taszczył dalej.

~Ross~

Gdy już prawie byliśmy na miejscu poczułem chłód. Wiatr zaczął mocniej wiać, powodując, że fale się wzdymały i opadały, a deszcz doszedł do takiego stanu, że ledwo poruszaliśmy się na zalanym terenie. Nagle dostrzegłem jakąś chatkę. Od razu ją rozpoznałem.
- Chodź szybciej! - powiedziałem, ciągnąc brunetkę pod górkę. - Już niedaleko!
- Super... - mruknęła półgłosem, lekceważąc moje słowa.
Po kilku minutach byliśmy już przed drzwiami mojego domku letniskowego. Otworzyłem je, po czym zrobiłem krok przez próg i nacisnąłem na pierwszy lepszy przycisk. Właśnie w ten sposób zaświeciłem światło.
- Wejdź - wpuściłem dziewczynę do środka, a ona zamknęła za sobą drzwi.
- Przytulnie - uśmiechnęła się. - Masz ręcznik czy coś? - spytała niewinnie.
Spostrzegłem, że cała się trzęsła z zimna.
- Moment - odparłem.
Pobiegłem prędko do łazienki, chwyciłem dwa ręczniki i wróciłem do Laury.
- Masz - uśmiechnąłem się i podałem jej fioletowy, a sam wytarłem się żółtym.
- Dziękuję - powiedziała, składając ręcznik i podając mi go.
Rzuciłem oba w kąt, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie Marano. Najpierw należałoby zająć się gościem.
- Później posprzątam - wzruszyłem ramionami.
- To, co teraz? - zapytała.
Wyczułem w jej głosie niepokój. Czego mogłaby się bać? Przecież jest tu ze mną bezpieczna. Ja na pewno jej nie skrzywdzę. Zostawiłem Laurę na chwilkę samą. Pobiegłem prędko do kuchni po materac. Dlaczego tam był? Już dawno mnie tu nie było, więc... nie mam pojęcia. Gdy wróciłem do salonu dziewczyna się rozglądała.

~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam z 3 rozdziałem! Wiem, pewnie za krótki, ale teraz będą mniej więcej takie rozdziały, bo muszę poświęcić swój czas nie tylko na bloga. Mam też swoje obowiązki. Poświeciłabym całe swoje życie na pisanie, ale... no niestety. Tak bywa. Tym razem nie będzie moderacji, ile komentarzy musi być. Jednak chciałabym, żeby pojawiło się ich przynajmniej tak z 6. Byłoby mi naprawdę miło. Już niedługo (mam nadzieję) zamówię swój pierwszy szablon. Ale się cieszę! Wybrałam stronę http://remindmelove.blogspot.com/ i... polecam ją.

A teraz konkurs! Taki krótki, ale myślę, że będzie sporo szczęśliwców. A więc... postanowiłam robić dla każdego kolejnego rozdziału dedykację dla wylosowanej osoby w poprzednim. Wystarczy w komentarzu pod tym (jak i kolejnymi rozdziałami) poprosić o dedyka. Losować będę za pomocą jakiegoś, wynalezionego w googlach, programu, ale to szczegół. Jeśli nie jest to zrozumiałe to i tak w praktyce wszystko wyjdzie. :)

Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i obserwatorów! <3 I dziękuję za 500 wyświetleń! Rozdziału długo nie było, a tu taka miła niespodzianka. Jak na mnie to chyba dobrze, prawda? :D

Sylwia :*

6 lipca 2014

#Information 1

Przepraszam was wszystkich, że mnie tak dłuuuugo nie było, jednak musiałam załatwić kilka spraw i nie miałam za bardzo czasu zająć się blogiem. Mam nadzieję, że wszystko znów ruszy i cieszę się, że miałam pod ostatnim postem aż 8 komentarzy! Dziękuję. To dla mnie bardzo ważne. Opowiadanie nadal trwa, a ja mam gdzieś zapisany kolejny rozdział, więc go znajdę i tu wkleję... Ogólnie powinien on niedługo się pojawić... Co jeszcze? Zamawiam nowy szablon! Wszystko znów ruszy, jak dawniej. Jeśli ktoś jeszcze ze mną jest to napiszcie pod tym postem czy chcecie kolejnego rozdziału, choć tego się już dowiedziałam wcześniej, ale chcę wiedzieć czy ktoś jeszcze ze mną jest. Jakby się okazało, że teraz będzie 0 komentarzy, a pod 3 rozdziałem nawet te 8 to będę szczęśliwa! Mam 3 obserwatorów bloga! Ale się jaram. Jak na 2 rozdziały to... sporo. Niektóre rozdziały będą zadedykowane... Ale dla kogo? Tego dowiecie się na początku kolejnych rozdziałów. <33 Poza tym chcę podziękować wszystkim osobom, które od... prologu są ze mną. I jeszcze te wasze miłe komentarze... Czuję się cudownie dzięki wam! :*

Pozdrawiam,
Sylwia :)